Świat audio - wiersze z tomiku „Umieram powoli” autorstwa Patryka Stępnia.
Czas się zatrzymał, stanąłem w mroku,
Nie widząc światła, umieram po trochu,
Nie widząc ciebie, dziś w smutku tonę
Nie widząc siebie, dźwigam niedolę.
Każde wspomnienie boli jak brzytwa,
Tnie serce, rozdziera, kto je odzyska?
Kto je naprawi? Kto je poskłada?
Złamane serce - to ci obsada.
Czas się zatrzymał i jak trwać dalej?
Nie widząc sensu, żyć w tej przegranej?
Nie widząc wyjścia, wyjść z twego fatum?
Nie widząc drogi, dać żyć dziś światłu.
Następny przystanek: chandra.
Brak możliwości przesiadki do błogostanu,
Zbyt wygórowane warunki udziału.
Powoli jedziesz, mina za miną,
Co u ciebie z tą dopaminą?
Słychać ciszę - nie udźwigniesz.
Pragniesz krzyku - dziś nie krzykniesz.
Stale na życia zakręcie.
Dalej jedziesz - dobrze będzie -
bez żadnego skutku.
Witamy w mieście smutku.
Przystanek: chandra.
Wiersz z tomiku „Umieram powoli”
Czerń na mnie i czerń we mnie,
Choć czerwieńszej nie znajdziesz łzy,
Wszystko wokół jakoś więdnie,
Próżno szukać w życiu skry.
Gdzie te słowa, co miały trwać wiecznie?
Dziś każdy z nas jest dawcą łez.
Czas przez palce przecieka haniebnie,
Bez blasku, wyblakle, po życia kres.
Gdzieś poza horyzont świt mnie przybliża,
W piersi zimna stal stworzenia,
Pustka w oczach poniża.
Czy w ogóle warto pytać o znaczenia?
Tytułowy wiersz z tomiku „Umieram powoli”
Patrzę przed siebie, widzę ludzi tłumy,
Patrzę w siebie, słyszę puste szumy.
O czym tu pisać, kiedy serce boli?
Umieram powoli.
Marzę o bliskości, dotyku twych dłoni,
Porannym uśmiechu, co pustkę ukoi.
I tak marząc żyję ciągle w niewoli,
Umieram powoli.
A Ty wciąż obok, stoisz nade mną,
W dzień każdy jasny i nocą ciemną,
Tak bardzo nie chcę Twojej kontroli,
Umieram powoli.
Czuwam z tą myślą, nie tracąc nadziei,
Że będzie lepiej, że kiedyś się zmieni,
Lecz duch mój mówi: umierasz powoli,
On mnie wyzwoli.
Wiersz z tomiku „Umieram powoli”
Dobre intencje, stabilność i fach.
Spirala błędów, potknięcia i strach.
Wiosna beztroska i zapach bzu.
Złamane serce, łzy i brak snu.
Letnie upały, w brzuchu motyle.
Ponure myśli wciąż w głowy tyle.
Jesienne spacery, rozmowy bez końca.
Życie przecięte, znów brak ci słońca.
Herbata w zimę, ciepło twych rąk.
Ciężkie powietrze i pusty kąt.
Pobudka rano a obok ty.
Wciąż ciężkie myśli, życie chce krwi.
Wieczorem łóżko, kołdra i sen,
Rano z powrotem wracasz do łez.
W coś trzeba nie wierzyć,
A z czymś się zderzyć.