
Wiersz z tomiku „Umieram powoli”
Dobre intencje, stabilność i fach.
Spirala błędów, potknięcia i strach.
Wiosna beztroska i zapach bzu.
Złamane serce, łzy i brak snu.
Letnie upały, w brzuchu motyle.
Ponure myśli wciąż w głowy tyle.
Jesienne spacery, rozmowy bez końca.
Życie przecięte, znów brak ci słońca.
Herbata w zimę, ciepło twych rąk.
Ciężkie powietrze i pusty kąt.
Pobudka rano a obok ty.
Wciąż ciężkie myśli, życie chce krwi.
Wieczorem łóżko, kołdra i sen,
Rano z powrotem wracasz do łez.
W coś trzeba nie wierzyć,
A z czymś się zderzyć.