Rolą skutecznej kancelarii prawnej w transakcji pomiędzy start-upem a funduszem VC powinno być zrozumienie intencji klienta, doradzenie mu, negocjowanie i wsparcie w zamknięciu na korzystnych dla niego warunkach. Problem zaczyna się, gdy szybko wychodzi, że dany mecenas ma dość nikłe pojęcie na temat tego obszaru i zamiast ułatwiać, torpeduje deal, próbując wykazać się „na rzecz” reprezentowanej strony.
All content for Szymon Janiak is the property of Szymon Janiak and is served directly from their servers
with no modification, redirects, or rehosting. The podcast is not affiliated with or endorsed by Podjoint in any way.
Rolą skutecznej kancelarii prawnej w transakcji pomiędzy start-upem a funduszem VC powinno być zrozumienie intencji klienta, doradzenie mu, negocjowanie i wsparcie w zamknięciu na korzystnych dla niego warunkach. Problem zaczyna się, gdy szybko wychodzi, że dany mecenas ma dość nikłe pojęcie na temat tego obszaru i zamiast ułatwiać, torpeduje deal, próbując wykazać się „na rzecz” reprezentowanej strony.
Rolą skutecznej kancelarii prawnej w transakcji pomiędzy start-upem a funduszem VC powinno być zrozumienie intencji klienta, doradzenie mu, negocjowanie i wsparcie w zamknięciu na korzystnych dla niego warunkach. Problem zaczyna się, gdy szybko wychodzi, że dany mecenas ma dość nikłe pojęcie na temat tego obszaru i zamiast ułatwiać, torpeduje deal, próbując wykazać się „na rzecz” reprezentowanej strony.
Wiele mówi się o atrakcyjności inwestycji w fundusze VC, które średnio dają kilkunastoprocentowe zwroty rocznie. Mało z kolei o fakcie, że większość inwestorów tylko traci pieniądze, bo zarabiają wyłącznie najlepsi.
Analizując tysiące start-upów, można zauważyć zadziwiające podobieństwo w zakresie finansów – każdy za 5 lat będzie miał dziesiątki milionów przychodu, a niektóre nawet zysku. To tak, jak każdy polski samochód używany ma mniej niż 200k przebiegu – inaczej się nie sprzeda. Obie strony wzajemnie się czarują. W świecie VC wygląda to niezwykle podobnie.
Branża VC jest hermetyczna i uchodzi za elitarną. Obraca się w niej dużymi pieniędzmi i realizuje niezwykle ciekawe projekty. Wśród jej reprezentantów występuje ciekawe zjawisko – osoby, które do niej trafiają zaczynają czuć się lepsze. Arogancję czuć na callach i w mailach, start-upy są traktowane protekcjonalnie, bo to one przychodzą po kapitał. Jest to jednak niezwykle krótkowzroczne, bo funkcjonujemy w systemie naczyń połączonych – bez spółek fundusze przestaną egzystować.
Popularnością cieszą się wciąż kolejne historie przedstawiające osoby, które rzuciły pracę w korporacji, założyły własny start-up i osiągnęły sukces. Statystycznie jest to jednak dość niewielki odsetek – reszta kończy na skraju depresji i wraca z podwiniętym ogonem do pracodawcy, by zacząć spłacać długi.
Każdy fundusz musi szukać rewolucyjnych rozwiązań, które po licznych rundach finansowania urosną do rangi jednorożców. 90% spółek z portfela przyniesie mierne zwroty (lub ich brak), a ta jedyna ma zwrócić cały wkład inwestorom. Ci, którzy tak nie robią nie są prawdziwymi VC. Prawda? Oczywiście, jeśli przyjmiemy, że jest wciąż schyłek lat 90-tych, bo od tamtego czasu wiele się w tej branży zmieniło.
Rolą skutecznej kancelarii prawnej w transakcji pomiędzy start-upem a funduszem VC powinno być zrozumienie intencji klienta, doradzenie mu, negocjowanie i wsparcie w zamknięciu na korzystnych dla niego warunkach. Problem zaczyna się, gdy szybko wychodzi, że dany mecenas ma dość nikłe pojęcie na temat tego obszaru i zamiast ułatwiać, torpeduje deal, próbując wykazać się „na rzecz” reprezentowanej strony.