
Jeździłem kiedyś z
naszym synem do pewnego artystycznego przedszkola. Każdego dnia - dzieci
wykonywały tam jakieś prace plastyczne, które potem wieszano na ścianie, przy
wyjściu. Jak w prawdziwej galerii.
Każda praca
była oprawiona w ramkę i starannie podpisana.
Rodzice,
odbierając swoje dzieci - z zaciekawieniem szukali dzieł swoich małych
artystów. Potem wszyscy razem, radośnie wracali do domu.
Maluchy
trzymały w rękach swoje rysunki, które w tych ramkach były najprawdziwszymi
dziełami sztuki.
Obserwacja
tego, co wydarzało się tam każdego dnia na moich oczach - była jedną z
najważniejszych rzeczy, jakich nauczyłem się w życiu.
Byłem
dorosłym człowiekiem, jednak - robiło mi się często wstyd.
Zrozumiałem
bowiem, ile rzeczy zacząłem - i nie dokończyłem. Z ilu projektów przedwcześnie
się wycofałem - a byłem o krok od sukcesu. Ilu sprawom poświęciłem swój czas i
energię - a potem, jak gdyby nigdy nic przerwałem je nagle...zostawiłem.
Czasem też zmieniałem miejsca pracy. Wierciłem się niepotrzebnie, jak
niespokojny duch - zamiast skupić się dobrze na jednym.
Byłem
niecierpliwy - jak te maluchy.
- Ale czego
się tak naprawdę nauczyłeś w tym przedszkolu ? - zapytasz mnie teraz.
- Otóż, nauczyłem
się tego, że swojej pracy należy nadać pewien kształt, pewną zwartą i zamkniętą
całość. Nawet, jeżeli nie jest do końca udana. Nawet, jeżeli chcielibyśmy ją
przerwać i porzucić.
….
Zdarzyło mi się parę
razy być wcześniej w tym przedszkolu i widziałem dzieci, które jeszcze
pracowały. Doświadczona przedszkolanka zachęcała maluchy do tego, żeby się
jeszcze trochę postarały - żeby postawiły jeszcze parę linii - i nadały swojemu
dziełu ostateczny kształt.
Maluchy
były niecierpliwe - jak to maluchy. Chciały już koniecznie zająć się czymś
innym. Ich nauczycielka - ciepłym, łagodnym głosem motywowała je aby jeszcze
odrobinę się postarały. A potem już tylko oprawią to w ramkę i przyjdą rodzice.
Będą zachwyceni.
Tym łatwiej
jest przerwać pracę, kiedy widzimy że nam nie wychodzi.
Tymczasem
ta praca też miała sens. To był nasz czas życia. To była nauka i nabieranie
doświadczeń. Warto nadać temu ostateczny kształt.
Zacząłem te
wnioski stosować do różnych obszarów swojego życia - i bardzo mnie to zmieniło.
Wracam czasem do swoich
niezbyt udanych prac, ale z radością stwierdzam, że przynajmniej je dokończyłem
i czegoś się z nich nauczyłem. To nie był stracony czas.
Co ciekawe
- jako bardzo już dorosły człowiek - wróciłem także do swoich rysunków.
Kiedyś
wyrzucałem je po prostu na śmietnik. Kilkaset z nich tak wyrzuciłem, jeżeli coś
mi się w nich nie podobało.
Potem
jednak zacząłem je studiować, robić zdjęcia niektórych fragmentów. Uczyć się,
wyciągać wnioski. Wieszałem te prace na ścianie i siedząc na przeciw, w
półmroku wieczoru - ... starałem się je w myślach dokończyć. Wyobrażałem to
sobie.
I tak z różnymi rzeczami w życiu…Zacząłem je dokańczać,… nadawać im kształt.
JARO MAKOSZ
www.jmakosz.com