Słońce przez 320 dni w roku, ciepłe morze i ceny nieruchomości wciąż niższe niż w wielu regionach Europy. Torrevieja na Costa Blanca kusi inwestorów i turystów, a Polacy coraz częściej traktują ją jak drugi dom. O tym, jak naprawdę wygląda życie i prowadzenie biznesu w tym hiszpańskim mieście, w podcaście Tomasza Sańprucha „Biuro Ekspansji Zagranicznej” opowiada Justyna Gaj Skowronek – założycielka firmy easyspain.
Miasto, które Polacy pokochali
Torrevieja liczy około 100 tysięcy stałych mieszkańców, ale w szczycie sezonu wakacyjnego liczba ta skacze nawet do miliona. Właśnie tu tysiące Polaków kupiło mieszkania – jedni z myślą o wakacjach, inni jako inwestycję. Słychać język polski na ulicach, w sklepach i restauracjach. Niektórzy nazywają Torrevieja „Mielnem Hiszpanii”, inni widzą w niej bezpieczną przystań – zarówno na emeryturę, jak i na biznes.
„To nie była miłość od pierwszego wejrzenia” – przyznaje Justyna Gaj Skowronek. „Ale wygrał klimat, atrakcyjne ceny i to, że można tu prowadzić firmę bez nadmiernej biurokracji”.
Biznes zrodzony z potrzeby
Justyna wraz z mężem inwestowała w hiszpańskie nieruchomości od kilkunastu lat. Z czasem zauważyła, że brakuje rzetelnych firm zajmujących się obsługą apartamentów. Tak powstało easyspain – firma, która zarządza mieszkaniami wakacyjnymi w imieniu zagranicznych inwestorów, dbając zarówno o wynajem turystyczny, jak i o długofalowy zwrot z inwestycji.
„Zaczęło się od mojej własnej frustracji” – mówi. – „Kupiłam mieszkanie, a na odległość trudno było znaleźć kogoś, kto rzetelnie się nim zajmie. Pomyślałam, że jeśli ja mam taki problem, inni też go mają. Postanowiłam stworzyć rozwiązanie”.
Hiszpania to nie tylko fiesta i siesta
Choć wielu kojarzy Hiszpanię z luzem, prowadzenie biznesu tutaj wymaga planu, konsekwencji i znajomości lokalnych realiów. Formalnie założenie firmy jest proste, koszty składek niższe niż w Polsce, a podatki – progresywne. Z drugiej strony styl pracy jest inny: wolniejszy, bardziej oparty na relacjach i spotkaniach przy kawie.
Torrevieja to również miasto kontrastów. Z jednej strony – plaże, fiesty i bogate życie kulturalne. Z drugiej – proza blokowisk, problemy z nieuczciwymi wykonawcami czy specyficzna mentalność „mañana”.
Rynek wciąż rośnie
Czy wciąż warto inwestować w nieruchomości na Costa Blanca? Zdaniem Justyny – tak, pod warunkiem, że decyzje są przemyślane. Ceny mieszkań rosną średnio o 3–4% rocznie, a popyt napędzają nie tylko Polacy, lecz także Skandynawowie i Niemcy.
„Kluczem jest mądry zakup – dobra lokalizacja, standard i cena, która nie przekracza realnych możliwości inwestora” – podkreśla.
Raj, czy nie? Podcast „Biuro Ekspansji Zagranicznej” pokazuje Torrevieja bez pocztówkowego filtra. To miejsce, które daje ogromne możliwości, ale też wymaga rozsądku i odporności na lokalne pułapki. Dla jednych to wakacyjny raj, dla innych – pole do inwestycji.
„Nie żałuję ani dnia, że się tu przeprowadziłam” – mówi Justyna Gaj Skowronek. – „Żałuję tylko, że tak późno”.
W tym odcinku podcastu „Biuro Ekspansji Zagranicznej” Tomasz Sańpruch rozmawia z Adamem Najbarem z firmy Latin-Bridge o tym, jak skutecznie wejść na rynek Ameryki Południowej – na przykładzie Chile, jednego z najbardziej stabilnych i otwartych gospodarczo krajów regionu. Dowiesz się, dlaczego warto rozpocząć ekspansję BEZ cła, jak znaleźć biznesową niszę, z jakimi wyzwaniami logistycznymi się liczyć i jak lokalni konsumenci postrzegają europejskie produkty.
Czy Polska ma markę narodową? Pytanie wydaje się banalne, ale odpowiedź, której udzielają eksperci, jest już mniej optymistyczna. Nie, Polska nie ma spójnej marki. Mamy świetnych przedsiębiorców, coraz mocniejsze firmy, gospodarkę w pierwszej dwudziestce świata – a jednocześnie wizerunek kraju na świecie pozostaje rozmyty, chaotyczny i wciąż pełen stereotypów.
W podcaście Biuro Ekspansji Zagranicznej Tomasz Sańpruch rozmawia z prof. Barbarą Mróz-Gorgoń – specjalistką od brandingu – o tym, dlaczego od 35 lat nie potrafimy zbudować narodowego brandu i jakie są tego konsekwencje.
20. gospodarka świata, ale wizerunek z trzeciej ligi.
Polska jest dziś 20. gospodarką globu. Brzmi dumnie. Ale w rankingach soft power czy Nation Branding Index spadamy na dalsze miejsca. Jak to możliwe? Dlaczego wciąż kojarzymy się z „taniością”, a nie z jakością, innowacją i kulturą? „Marka narodowa powinna być wiatrem w żagle wszystkich polskich marek, a tymczasem jej po prostu nie ma” – mówi prof. Mróz-Gorgoń.
„Niemiecka jakość, polska cena” – pułapka taniego wizerunku.
W Nigerii polskie produkty sprzedaje się pod hasłem: „niemiecka jakość, polska cena”. Dobre? Być może. Ale krótkowzroczne. Bo jeśli marka narodowa opiera się na cenie, to zawsze znajdzie się ktoś tańszy – Chiny, Bangladesz, Wietnam. A wtedy Polska zostaje z niczym. Tę prostą prawdę zdają się ignorować zarówno politycy, jak i część biznesu.
Branding narodowy: historia porażek.
Były już próby. Prof. Wally Olins, światowej sławy specjalista od brandingu, zaproponował Polsce koncepcję „sprężyny” – symbolu kreatywnego napięcia. Miało być dynamicznie, nowocześnie, z pomysłem. Efekt? Zero. Dziś nikt nie pamięta ani o sprężynie, ani o latawcu, ani o innych pomysłach, które ugrzęzły w urzędniczych szufladach.
Zamiast jednej silnej marki mamy 28 submarek i logotypów. Każdy resort, każda agencja i każde województwo mówi innym językiem, występuje pod innym znakiem i prowadzi własną kampanię. To nie branding, to chaos. Efekt? Pikseloza – jak u impresjonistów, tylko że tu nie ma pięknego obrazu, a jedynie marketingowy bałagan.
Polska marka musi krzyczeć.
Prof. Mróz-Gorgoń zwraca uwagę na jeszcze jedną rzecz: polska skromność. „Jesteśmy poukładani, staramy się działać zgodnie ze sztuką, ale nie potrafimy o tym głośno mówić. A dziś trzeba krzyczeć” – podkreśla. Bo w globalnej grze brandingowej wygrywa ten, kto umie opowiedzieć o sobie historię. A Polska tej historii wciąż nie opowiedziała.
Fundacja, która chce to zmienić.
Aby odwrócić ten trend, prof. Mróz-Gorgoń powołała Fundację Marka Polska Think Tank, która angażuje środowisko nauki, biznesu i kultury we wspólne działania. W radzie fundacji zasiadają rektorzy czołowych uczelni – m.in. Uniwersytetu Jagiellońskiego, Szkoły Głównej Handlowej czy Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu. Do współpracy dołączają także najważniejsze organizacje biznesowe: Pracodawcy RP, Business Centre Club czy ABSL. Think Tank prowadzi badania nad polskim DNA, organizuje konsultacje społeczne i szuka odpowiedzi na pytanie, jak opowiedzieć światu o Polsce w sposób spójny i nowoczesny.
Co dalej?
Na szczęście coś się ruszyło. Powstaje strategia marki narodowej, prowadzone są badania, a pierwsze efekty mają zostać przedstawione już wkrótce. Ale dokumenty same siebie nie sprzedadzą. Potrzeba determinacji, konsekwencji i odwagi.
A polskie firmy? Już dziś powinny mówić jednym głosem: pokazywać swoje sukcesy, chwalić się statystykami, być dumne z tego, co osiągnęły. Nie z „nieśmiałością”, ale z pewnością siebie. Bo w globalnym wyścigu o uwagę konsumenta liczy się nie tylko produkt, ale przede wszystkim historia, którą potrafisz sprzedać.
W najnowszym odcinku „Biura Ekspansji Zagranicznej” przenosimy się do Arabii Saudyjskiej. Gościem programu jest Antoni Mielniczuk, doradca i pośrednik biznesowy z wieloletnim doświadczeniem w Królestwie. Opowiada, jak z jednodniowej wizyty w 2012 r. zrobiły się lata pracy, dlaczego w Arabii biznes robi się z ludźmi, którym się ufa, oraz gdzie leżą realne szanse dla polskich firm.
Pierwsze wrażenia i łamanie stereotypów
Mielniczuk wspomina zamkniętą niegdyś Arabię: trudne wizy, długie loty, bariery formalne. Mimo to „kraj od razu zafascynował” nowoczesnością i serdecznością mieszkańców. Początki były przyziemne, ale wymowne: pierwszy ulokowany kontrakt dotyczył eksportu z Polski… drewnianych drzwi w liczbie kilkunastu tysięcy. Podczas wizyt w supermarketach zaskoczyło go, że z polskiej żywności widać było głównie… krówki (obecne tam od lat 40.).
Zmiana epoki i nowe ambicje
Po zmianach politycznych połowy minionej dekady kraj przyspieszył modernizację: rozwija sektor rozrywki, wypoczynku, turystyki i szeroko rozumianej nowoczesnej infrastruktury. Arabia „jest bardzo nowoczesna i dąży do jeszcze większej nowoczesności” – podkreśla ekspert – i ma środki, by za to płacić. Tempo zmian widać choćby w Rijadzie, gdzie „centrum miasta w kilka lat przesunęło się o dobrych kilka kilometrów”.
Jak robi się tam biznes? Zaufanie przed transakcją
„Saudyjczycy robią interesy z ludźmi, do których mają zaufanie”. To oznacza wiele wizyt, spotkań i konsekwencję. „Natychmiast” to tam często pół roku, „szybko” – kilka lat. Droga do kontraktu bywa długa, a pośrednik jest użyteczny na starcie; później – gdy znamy rynek i mamy partnera – można stawiać na własne struktury.
Gdzie są szanse dla Polaków?
Technologie i IT – od projektowania i użyteczności serwisów po cyberbezpieczeństwo; rynek jest chłonny, konkurencja (m.in. z Indii) silna, ale wolumen potrzeb ogromny.
Budownictwo i mieszkalnictwo – szybkie systemy budowlane, prefabrykacja, „kontenery”, wykończeniówka, wyposażenie hoteli (hospitality 6–7*), szkolenie kadr.
Zielone i wodne technologie – efektywność, oszczędność wody, gospodarka środowiskowa.
Medtech – potencjał, ale konieczne certyfikacje i ścieżki prawne.
Turystyka – rosnące zainteresowanie Polską (dziś najczęściej Zakopane), pole do promocji innych regionów i tworzenia kompletnych programów pobytu dla gości z KSA.
Pierwsze kroki przedsiębiorcy
Weryfikacja oferty – czy to, co robimy, jest unikalne i skalowalne na tym rynku.
Edukacja i scouting – wydarzenia KIG i branżowe, analizy, konsultacje z praktykami.
Budżet i cierpliwość – jedna wizyta niczego nie załatwi; planuj serię wyjazdów.
Relacje – buduj wiarygodność, korzystaj z lokalnych partnerów, ale kontroluj proces.
Zabezpieczenia – rozważ ubezpieczenia eksportu (np. przez polskie instytucje), dobieraj formy rozliczeń.
Ryzyko? Zależne od branży
Producent mebli, firma IT, eksporter żywności – każdy sektor ma inny profil ryzyka i wymogi logistyczne (np. kontenery chłodnicze z kontrolowaną atmosferą dla owoców). Ogólna teza: bez ryzyka nie ma wzrostu, ale można je rozumnie ograniczać.
Rozmowa dotyka też przemian społecznych – m.in. rosnącej aktywności kobiet (w dyplomacji i biznesie), zmian obyczajowych i stylu życia. Praca bywa przesunięta na godziny wieczorne i nocne (klimat), a przepisy BHP są dziś bardziej restrykcyjne niż dekadę temu. W codzienności uderza rozmach inwestycji i szybka urbanistyczna metamorfoza.
Cierpliwość, specjalizacja, profesjonalizm
„Nie łapać stu srok za ogon” – radzi Mielniczuk. Wygrają ci, którzy pokażą realną wartość i kompetencję, zbudują relacje i zrozumieją, że Arabia to nie „jednorazowy strzał”, lecz strategia na lata. Bonus: sukces w KSA otwiera drzwido pozostałych rynków regionu (Kuwejt, Katar, Oman, ZEA) i dalej – od Iraku po Malezję i Indonezję.
Nowy odcinek „Biura Ekspansji Zagranicznej – podcastu, w którym przekraczamy granice biznesu” to fascynująca podróż do Dubaju – miejsca, gdzie łączy się świat tradycji arabskiej i ultranowoczesnej gospodarki. Gościem Tomasza Sańprucha jest Dawid Ratajczyk, który otworzył oddział firmy w ZEA i od lat wspiera polskich przedsiębiorców w regionie.
ZEA liczą niespełna 10 mln mieszkańców, ale ich siła nabywcza należy do najwyższych na świecie. Blisko 90%ludności to ekspaci – specjaliści i pracownicy z całego globu. Jak zauważa Tomasz Sańpruch: „To jest rynek, który wygląda na mały, ale w praktyce otwiera drzwi do całej Zatoki i dalej – do Afryki. Emiraty są hubem, a Dubaj to miejsce, gdzie spotyka się cały świat.”
Największym atutem Emiratów jest brak podatku dochodowego od osób fizycznych. Od czerwca 2023 r. obowiązuje natomiast CIT w wysokości 9%, ale wiele firm działających w strefach wolnocłowych nadal korzysta ze zwolnienia z tego podatku. Standardowa stawka VAT wynosi 5%.
Jak wyjaśnia Dawid Ratajczyk: „Dla przedsiębiorcy to oznacza prosty przekaz – tu możesz prowadzić biznes w przejrzystym systemie podatkowym, a jeśli wybierzesz odpowiednią free zone, wciąż korzystasz z pełnych zwolnień.”
ZEA są hubem logistycznym dla całego regionu – przez port w Jebel Ali w Dubaju przechodzi ogromna część towarów importowanych na Bliski Wschód i do Afryki. Produkty spożywcze wymagają certyfikacji Halal, a wiele branż – od farmaceutycznej po kosmetyczną – musi spełnić lokalne normy jakościowe.
Jak podkreśla Ratajczyk: „Polskie firmy często zderzają się z tym, że nie wystarczy certyfikat unijny – trzeba uzyskać lokalne dopuszczenia. To zajmuje czas, ale bez tego nie ma mowy o sprzedaży.”
Nie istnieje ustawowa płaca minimalna dla wszystkich, ale w praktyce koszty zatrudnienia są zróżnicowane – od niskich w sektorze prac fizycznych po bardzo wysokie w przypadku specjalistów. Bezrobocie utrzymuje się na minimalnym poziomie.
Według Ratajczyka: „Tutaj nie znajdziesz ludzi bez pracy – problemem bywa raczej znalezienie odpowiedniego specjalisty, bo zapotrzebowanie w takich branżach jak IT, zielona energia czy turystyka luksusowa rośnie szybciej niż podaż.”
Jak podkreśla Ratajczyk, w Emiratach kluczowe znaczenie mają relacje osobiste i zaufanie. „Tutaj biznes robi się przy stole, a nie przy mailu. Jeśli ktoś cię zna i ci ufa, podpisanie kontraktu to formalność. Bez zaufania – nawet najlepsza oferta może przepaść.”
ZEA to kraj, w którym innowacyjność idzie w parze z tradycją, a sukces odnoszą ci, którzy potrafią połączyć profesjonalizm z cierpliwością i zrozumieniem dla arabskich wartości.
Rynek Emiratów oferuje polskim firmom dostęp nie tylko do Dubaju czy Abu Zabi, ale także do całej Zatoki Perskiej – Arabii Saudyjskiej, Kataru czy Omanu. Jak podsumowuje Ratajczyk: „Jeśli myślisz o ekspansji, Dubaj to najlepszy punkt startu. To nie jest miejsce, gdzie zarobisz miliony w tydzień, ale jeśli zainwestujesz czas i relacje, efekty mogą być spektakularne.”
Zjednoczone Emiraty Arabskie – mały kraj, wielkie możliwościSystem podatkowy i warunki biznesoweCła, import i wymogi certyfikacyjneRynek pracy i płaceStyl prowadzenia biznesuDlaczego warto?
Z Warszawy do Palermo. Od znanego barbera do przedsiębiorcy zaczynającego wszystko od zera w zupełnie obcym kraju. W tym odcinku podcastu „Biuro Ekspansji Zagranicznej” Tomasz Sańpruch rozmawia z Cezarym Goskiem – Polakiem, który postawił wszystko na jedną kartę i otworzył własny salon fryzjerski na Sycylii.
Dlaczego wybrał właśnie Palermo? Co go zaskoczyło w zderzeniu z włoską codziennością? I czego mogą nauczyć się z jego historii polscy eksporterzy, którzy chcą działać na rynkach Europy Południowej?
🎧 To nie tylko inspirująca rozmowa o odwadze, ale także praktyczny poradnik o realiach prowadzenia mikrofirmy we Włoszech.
W odcinku usłyszysz m.in.:
🔹 Dlaczego Sycylię wybrał jako miejsce na nowy start,
🔹 Jak wygląda proces nostryfikacji kwalifikacji zawodowych we Włoszech,
🔹 Jak radzić sobie z biurokracją i lokalną mentalnością,
🔹 Czym różni się prowadzenie salonu w Warszawie i Palermo,
🔹 Jak budować markę i bazę klientów w nowym kraju,
🔹 Z jakich ulg podatkowych mogą skorzystać nowi przedsiębiorcy we Włoszech,
🔹 Jakie są kluczowe różnice kulturowe i językowe na Sycylii,
🔹 Dlaczego ekspansja „na południe” wymaga cierpliwości i elastyczności.
Włochy w liczbach (2024):
📊 3. gospodarka strefy euro, 8. na świecie
📈 Polska w TOP10 partnerów handlowych
💬 Wzrost eksportu z Polski do Włoch: +7,2% r/r
💶 CIT: 24%, IRAP: 3,9%
💡 Zachęty podatkowe dla nowych firm – do 2 lat bez podatku
„We Włoszech wszystko trwa długo. Ale jak się chce – to się da” – mówi Cezary Gosk.
Dla kogo jest ten odcinek?
✅ Dla mikroprzedsiębiorców myślących o ekspansji,
✅ Dla eksporterów planujących działania w krajach MENA lub Europy Południowej,
✅ Dla tych, którzy chcą poznać kulisy emigracyjnego życia przedsiębiorcy,
✅ I dla wszystkich, którzy wierzą, że własny biznes można zbudować wszędzie – jeśli ma się odwagę.
🎧 Słuchaj teraz – i przekonaj się, czy Sycylia to miejsce także dla Ciebie.
W najnowszym odcinku „Biura Ekspansji Zagranicznej – podcastu, w którym przekraczamy granice biznesu” Tomasz Sańpruch zaprasza do rozmowy Piotra Orłowskiego – dziennikarza, przedsiębiorcę i producenta wideo, który od ponad dekady mieszka i prowadzi działalność w Stanach Zjednoczonych. Rozmowa jest szczera, wielowątkowa i pełna cennych porad dla każdego, kto marzy o wejściu na rynek amerykański.
Historia Piotra zaczyna się zupełnie przypadkowo – pracując w TVP Info w 2012 roku, trafił na informację o wznowieniu loterii wizowej. Zgłoszenie było spontaniczne, bez planów emigracji. Szczęśliwy los otworzył jednak drzwi do nowego życia za oceanem. Początki w Chicago były stosunkowo komfortowe – rynek mediów polskojęzycznych w USA jest niewielki, więc specjaliści z doświadczeniem szybko znajdują pracę.
Orłowski przeszedł drogę od dziennikarza po dyrektora programowego największych polonijnych mediów w Chicago. Dzięki temu poznał zarówno kulisy pracy redakcyjnej, jak i realia biznesowe – w tym konieczność samodzielnego utrzymywania się z reklam i ograniczonych wpływów polonijnego rynku.
Po kilku latach Piotr przeniósł się do Miami, gdzie założył firmę produkującą treści wideo, współpracując z polskimi telewizjami, placówkami dyplomatycznymi i instytucjami publicznymi. Jak podkreśla, prowadzenie biznesu w USA różni się znacząco od realiów europejskich – zarówno w kwestii podatków, form prawnych, jak i mentalności kontrahentów.
W rozmowie Piotr wyjaśnia różnice między popularnymi formami prowadzenia działalności:
LLC (Limited Liability Company) – spółka z ograniczoną odpowiedzialnością, często wybierana przez freelancerów i małe firmy. Daje ochronę majątku prywatnego właściciela i elastyczność w rozliczeniach podatkowych.
Corporation (np. S-Corp) – spółka kapitałowa wymagająca co najmniej dwóch wspólników, korzystna w przypadku większych projektów i inwestorów.
Sole Proprietorship – jednoosobowa działalność gospodarcza, najprostsza do założenia, ale bez ochrony majątku prywatnego.
Ciekawostką jest fakt, że w USA można świadczyć usługi nawet bez rejestrowania firmy, rozliczając się na podstawie numeru Social Security – jednak osobowość prawna i oddzielne konto biznesowe ułatwiają zdobywanie kontraktów i budowanie wiarygodności.
System podatkowy w USA opiera się na zaufaniu do przedsiębiorcy. Mały biznes składa roczne zeznanie, podając przychody i koszty, często bez konieczności przesyłania wszystkich dowodów księgowych – te należy przechowywać na wypadek kontroli. W praktyce oznacza to mniej formalności niż w Polsce, choć w razie nadużyć fiskus (IRS) może nałożyć wieloletnie, coroczne kontrole.
W USA niezwykle istotna jest historia kredytowa – od niej zależy możliwość wynajmu mieszkania, kupna domu czy samochodu. Buduje się ją przez aktywne korzystanie z kart kredytowych, nawet jeśli posiada się gotówkę.
Stany Zjednoczone to rynek ponad 360 milionów konsumentów, ale wejście na niego wymaga dostosowania się do lokalnych regulacji. Administracja USA promuje produkcję krajową – przykładowo, firma chcąca sprzedawać okna musi uruchomić fabrykę na terenie USA zamiast importować je z Polski.
Wielu polskich przedsiębiorców boleśnie przekonało się, że sukces w UE nie gwarantuje łatwego startu w USA. Potrzebne są certyfikaty, spełnienie norm federalnych i często duże inwestycje początkowe. W zamian jednak zyskuje się dostęp do gigantycznego rynku, gdzie – jeśli trafi się w potrzeby klienta – „sky is the limit”.
Podczas rozmowy padła ciekawa obserwacja – w niektórych stanach USA minimalne wynagrodzenie jest niższe niż w Polsce. Federalna płaca minimalna wynosi obecnie 7,25 USD za godzinę (ok. 29 zł według obecnego kursu), choć wiele stanów ustala wyższe stawki – np. w Kalifornii to 16 USD/h. W Polsce w 2025 roku minimalne wynagrodzenie brutto wynosi 4 626 zł miesięcznie, co w przeliczeniu na godzinę często daje wyższą kwotę niż amerykańskie minimum federalne.
Czy kraj o ogromnym potencjale gospodarczym może świadomie zamknąć się na towary z zagranicy? Przypadek Algierii pokazuje, że może – i robi to z pełną determinacją. Choć ta strategia budzi wiele kontrowersji, dla władz w Algierze to kwestia przetrwania gospodarki. Co to oznacza dla zagranicznych firm, w tym polskich eksporterów?
W podcaście Tomasza Sańprucha „Biuro Ekspansji Zagranicznej” gościem był Maciej Pawłowski – ekspert ds. śródziemnomorskich i migracji. Tematem rozmowy była Algieria – kraj o niebywałym potencjale, ale i pełen paradoksów, które sprawiają, że prowadzenie tam biznesu przypomina często żeglugę po wzburzonym morzu.
Od kilku lat Algieria konsekwentnie ogranicza import, szczególnie towarów konsumpcyjnych. Działania te są częścią szerszej strategii ochrony bilansu handlowego i rezerw walutowych. Jak tłumaczył Pawłowski, algierski rząd wyciągnął wnioski z przeszłości – kiedyś zbyt liberalna polityka importowa przyczyniła się do utraty ok. 90 miliardów dolarów rezerw walutowych. Dziś kraj chce tego uniknąć za wszelką cenę.
– „Nowi importerzy muszą tworzyć sześciomiesięczne plany importowe, a klimat do sprzedaży zagranicznych towarów staje się coraz bardziej nieprzyjazny” – mówił Pawłowski.
To nie tylko kwestia gospodarczej kalkulacji – to także próba zmuszenia lokalnych przedsiębiorstw do zwiększenia produkcji. Choć zdaniem wielu obserwatorów Algieria nie jest jeszcze gotowa, by zastąpić import własną ofertą, władze pozostają nieugięte.
Z punktu widzenia władz w Algierze, zamykanie się na import to element „gospodarczego patriotyzmu”. Celem jest nie tylko zmniejszenie wydatków w walutach obcych, ale też rozwój lokalnego przemysłu. W praktyce jednak ograniczenia prowadzą do zmniejszenia konkurencji, wzrostu cen i pogorszenia jakości produktów dostępnych na rynku.
W 2025 roku Komisja Europejska wszczęła postępowanie arbitrażowe przeciwko Algierii, zarzucając jej naruszenie warunków umowy stowarzyszeniowej z UE. Chodzi właśnie o restrykcje importowe, które de facto eliminują zagraniczne firmy z rynku.
Algieria nie uznaje tych działań za nielegalne. Wręcz przeciwnie – postrzega je jako niezbędne w kontekście spadków cen surowców i niestabilności międzynarodowej. Dla firm zagranicznych oznacza to konieczność zmiany strategii – albo szukają lokalnych partnerów i produkują na miejscu, albo muszą pogodzić się z ograniczonym dostępem do rynku.
Mimo surowej polityki handlowej, Algieria pozostaje atrakcyjna dla wielu inwestorów – głównie ze względu na swoje zasoby naturalne i niskie ceny energii. Dla przemysłu energochłonnego to argument nie do przecenienia.
– „Największą zaletą inwestowania w Algierii są bardzo niskie ceny energii – znacząco niższe niż w Europie” – zauważył Pawłowski.
Jednak to nie wystarcza, by przyciągnąć masowo zagraniczne firmy. Przeszkodą są niestabilne przepisy, skomplikowana biurokracja oraz ograniczona ochrona prawna dla podmiotów zagranicznych. Ekspert ostrzega, że w przypadku sporów prawnych obcokrajowiec raczej nie może liczyć na zwycięstwo przed algierskim sądem.
Algieria to kraj, w którym formalna umowa nie znaczy wiele bez relacji osobistych. Pawłowski, który sam spędził tam wiele miesięcy, podkreślał rolę zaufania, obecności i regularnych kontaktów.
– „Algierczycy są świetnymi negocjatorami. Musisz tam być, jeść z nimi, rozmawiać. Papier nie załatwi wszystkiego – kluczowe są relacje” – mówił.
To jednak nie tylko kwestia kulturowa. W systemie, gdzie wiele zależy od nieformalnych układów, osobista obecność staje się niemal obowiązkowa dla każdego, kto chce prowadzić interesy z sukcesem.
Mimo wszystko, Algieria nie jest rynkiem straconym. Dla tych, którzy rozumieją lokalne realia i są gotowi inwestować w relacje, może być to rynek z dużym potencjałem. Zasoby naturalne, strategiczne położenie w Afryce Północnej i bliskość Europy sprawiają, że Algieria – nawet z ograniczonym importem – pozostaje istotnym graczem w regionie.
Japonia: Kraj kontrastów, który zachwyca i zaskakuje. Jak przetrwać w Japonii, czyli przewodnik po nieprzeniknionej kulturze.
Japonia od zawsze fascynowała swoją egzotyką i odmiennością. Jednak, jak przyznaje Dominika Giordano, była konsul RP w Japonii i gościni podcastu Tomasza Sańprucha „Biuro Ekspansji Zagranicznej”, aby naprawdę zrozumieć ten kraj, należy wyzbyć się europejskiego myślenia. Czy jesteśmy na to gotowi?
Zderzenie z rzeczywistością
Dominika Giordano, która spędziła w Japonii niemal 13 lat, opowiada, że jej pierwsze wrażenia po przybyciu do Tokio były mieszanką zdziwienia i niepewności. "Tokio to nie supernowoczesna metropolia, jakiej oczekiwałem. To betonowa dżungla z obdrapanymi budynkami" – wspomina. Ta monochromatyczna sceneria była tylko początkiem odkrycia, że Japonia to kraj pełen kontrastów.
W poszukiwaniu harmonii
Japonia jest inna, co podkreśla Giordano: "Żeby poznać Japonię, trzeba wyłączyć nasze europejskie myślenie". Kultura japońska, jak tłumaczy, kształtuje ludzi bardziej niż natura – to aż 70% wpływu na nasze życie. Japończycy to naród, który wypracował własne zasady i reguły, często niezrozumiałe dla obcokrajowców. "Japonia to inny świat, gdzie normy kulturowe są kluczowe" – mówi.
Sztuka kompromisu
Jedną z niespodzianek, jakie spotkały Giordano, była japońska uprzejmość. "Japończycy są niezwykle mili i przepraszają za najmniejsze uchybienia" – relacjonuje. W Japonii przepraszanie to nie oznaka słabości, ale szacunku i harmonii społecznej.
Biznes w kraju samurajów
Japonia, mimo swojego hermetycznego charakteru, jest atrakcyjnym miejscem dla biznesu. Jednak, jak zaznacza Dominika, wymaga to ogromnej cierpliwości i znajomości lokalnych zwyczajów. "Japoński rynek jest wymagający, ale bardzo chłonny" – podkreśla Giordano. Kluczem do sukcesu jest zrozumienie kultury wysokiego kontekstu i umiejętność nawiązywania trwałych relacji biznesowych.
Technologia i tradycja
Mimo że Japonia kojarzy się z nowoczesnością, Giordano zauważa, że w wielu aspektach życia Japończycy są bardzo ostrożni. "Japońska bankowość dopiero niedawno otworzyła się na internet" – przyznaje. To podejście wynika z dbałości o bezpieczeństwo i tradycję, co pokazuje, jak bardzo Japonia ceni sobie swoje unikalne zasady.