
Od pewnego czasu widzę jedzenie jako przykry obowiązek. Jeżeli miałabym to do czegoś porównać, to taki WF na 8 lekcji w szkole... no musisz, bo nie chcesz konsekwencji. Dorosłość kojarzyła mi się z kilkoma rzeczami: planowaniem sobie dnia (bo tutaj nikt Ci nie ułoży planu lekcji), chodzeniem spać o której się chce oraz ogarnianiem sobie jedzenia. I to ostatnie od jakiegoś czasu wywołuje we mnie same negatywne emocje. (╯ ͠° ͟ʖ ͡°)╯┻━┻